Przed nami kilka dni ostatniego tygodnia karnawału. Uprzedzam, będzie się działo! Kto nie ma jeszcze przebrania, to najwyższy czas, aby go skompletować i zdążyć na największą kreteńską paradę karnawałową organizowaną corocznie w miasteczku Rethimno. Wszyscy wiemy, na czym polega karnawałowa zabawa nazywana w Grecji również Apokries. Tańce, hulanki, swawola, maski i przebrania - oczopląs i totalny zawrót głowy. Przypuszczam jednak, iż pewnie mało kto z was słyszał, że trzy tygodnie karnawałowe należą do tak zwanego Przedpościa. Jest to okres, który ma nas przygotować do Wielkiego Postu i który podzielony jest na trzy tygodnie. Szkopuł tkwi w tym, że kościół rzymskokatolicki zniósł Przedpoście w 1969 roku i w ten sposób Karnawał nabrał całkowicie świeckiego charakteru. W obrządku ortodoksyjnym, choć nadal istnieje, nie można powiedzieć, że jest bardzo przestrzegane. Przypuszczam, że tylko Grecy "starej daty" wiedzą, że pierwszy tydzień Przedpościa nazywany jest "zapowiadającym", drugi: "mięsnym" - bo tu wypada Tłusty Czwartek (Tsiknopempti) - a trzeci i ostatni: "serowym".
Czym Kreta bogata! |
Prawosławie radzi, aby przez ten ostatni tydzień w naszej diecie królował nabiał i sery, które będąc lżejszym białkiem zwierzęcym niż mięso, stopniowo przygotują nas do przejścia na postną dietę.
Zatem cieszymu się ostatnimi dniami karnawału i tygodnia serowego. Zakończy się on największymi balami i paradami ulicznymi oraz "niedzielą serową". Niedzielę tę można śmiało nazwać "seropustną" - idąc w ślad za staropolskim nazwaniem poprzedniej niedzieli Przedpościa, jako "mięsopustnej".
Ograniczenie się do jedzenia przez tydzień tylko serów, nie powinno na Krecie sprawić nikomu żadnego problemu i dyskomfortu. Lokalne sery są przepyszne i jest ich całe mnóstwo! Nie na darmo Arabowie, którzy przez 140 lat (824 - 961 n.e.) gnębili wyspę, pozostawili przekazy mówiące o ich atrakcyjności. Jedno z miast wyspy - Chania - nosiło arabską nazwę Rabdh-el-Djobh, czyli Miasto Sera! Zresztą cała Kreta słynęła i wciąż słynie ze swoich tradycji pasterskich. Niezliczone stada owiec i kóz pasących się na dziewiczym pogórzy, górskich płasowyżach, a nawet stromych stokach, dają nie tylko wyśmienite mięso, ale również hektolitry mleka przetwarzane na sery. Sery te, bardzo często dojrzewające powyżej 12 miesięcy, od wieków były towarem poszukiwanym i cenionym, który zaraz po oliwie i winie często opuszczał terytorium wyspy.
Zatem cieszymu się ostatnimi dniami karnawału i tygodnia serowego. Zakończy się on największymi balami i paradami ulicznymi oraz "niedzielą serową". Niedzielę tę można śmiało nazwać "seropustną" - idąc w ślad za staropolskim nazwaniem poprzedniej niedzieli Przedpościa, jako "mięsopustnej".
Targ uliczny doskonałym miejscem na zakup sera prosto od producenta. |
Ograniczenie się do jedzenia przez tydzień tylko serów, nie powinno na Krecie sprawić nikomu żadnego problemu i dyskomfortu. Lokalne sery są przepyszne i jest ich całe mnóstwo! Nie na darmo Arabowie, którzy przez 140 lat (824 - 961 n.e.) gnębili wyspę, pozostawili przekazy mówiące o ich atrakcyjności. Jedno z miast wyspy - Chania - nosiło arabską nazwę Rabdh-el-Djobh, czyli Miasto Sera! Zresztą cała Kreta słynęła i wciąż słynie ze swoich tradycji pasterskich. Niezliczone stada owiec i kóz pasących się na dziewiczym pogórzy, górskich płasowyżach, a nawet stromych stokach, dają nie tylko wyśmienite mięso, ale również hektolitry mleka przetwarzane na sery. Sery te, bardzo często dojrzewające powyżej 12 miesięcy, od wieków były towarem poszukiwanym i cenionym, który zaraz po oliwie i winie często opuszczał terytorium wyspy.
"Degustacja z noża" zawsze ma miejsce przed zakupem sera. |
Jakich serów warto spróbować? Wszystkich! A na pewno kreteńskiej "graviery" noszącej unijny znak D.O.P. (Chroniona Nazwa Pochodzenia)! Jest to twardy ser o złotym kolorze, z dziurami o różnej wielkości i kształcie, który zobaczycie w formie ogromnych kręgów serowych ważących nawet do 25 kilogramów. W odróżnieniu od szwajcarskiego krowiego sera "gruyère" - który również jest serem długodojrzewającym - kreteńska "graviera" nie zawiera ani grama mleka od krowy. Ser ten im jest starszy, tym będzie twardszy i bardziej pikantny. Również będzie zawierał więcej tłuszczu, na skutek zmniejszającej się z czasem ilości wody w swoim składzie. Innym serem o dużej twardości, zdecydowanym smaku i suchej konsystencji jest "kefalograviera", podobna do sera nazywanego w innych regionach Grecji "kefalotiri" (gr. "kefali" - głowa; "tiri" - ser). Najczęściej znajduje on zastosowanie jako drobne wiórki do posypywania makaronów. Jeszcze lepiej spróbować tego sera zamówiając skwierczące "saganaki" - smażony na oliwie jego gruby plaster w cienkiej panierce - które po polaniu kilkoma kroplami oliwy stanie się niezapomnianym przeżyciem kulinarnym na Krecie. "Gravirę" natomiast spożywa się pokrojoną w podłużne, grube kawałki, np. na śniadanie lub jako "coś na ząb" z innymi przystawkami i towarzyszącym im kieliszkiem wina. Niektórzy delektują się "gravierą" polaną... miodem. Jeszcze inni lubią ją wyciągnąć ze słoika, gdzie przez bardzo długi czas może ten ser zachowywać swoją świeżość po pokrojeniu i zalaniu oliwą. Jest to tzw. "ladotiri" (gr. "ladi" - oliwa; "tiri" - ser) - w dawnych czasach najlepszy sposób przedłużenia żywotności sera, który umieszczano nie w słoikach, ale w specjalnych glinianych naczyniach wypełnionych po brzegi oliwą.
Na pierwszym planie "ladotiri", czyli ser w zalewie oliwnej. |
Osoby uważające na ilość spożywanego tłuszczu na pewno będą wolały chudsze sery białe. Do wyboru jest "anthotiros", czyli "kwiat serowy", zbliżony do naszego twarożka. Wspaniały: lekki, wonny, soczysty, po prostu rozpływający się w ustach! Gdy się go dobrze posoli i podsuszy wyjdzie z niego twardy ser o szarym kolorze i konsystencji mydła, które jednak smakuje wybornie z makaronami. Jest to "anthotiros ksiros" (gr. "ksiros" - suchy). A może skusicie się na "ksinomizithrę" o bardziej kremowej konsystencji niż "anthotiros" i lekko kwaśno-gorzkim posmaku (gr. ksinos - kwaśny)? Produkowany jest wyłącznie na zachodnim krańcu wyspy, a w Chania funkcjonuje również jego tradycyjna i bardziej lokalna nazwa: "pichtogalo Chanion". Chroni go oczywiście sygnatura D.O.P. (Chroniona Nazwa Pochodzenia). Wspaniale nadaje się do robienia pieczonych pierożków "kalitsounia", placuszków serowych ze Sfakia o nazwie "sfakiani pita", do podrasowania greckiej sałatki, czy sporządzenia "dakos", czyli chrupiącego suchara polanego miąższem startego pomidora wymieszanego z aromatyczną oliwą i posypanego szczyptą suszonego, lokalnego oregano.
"Anthotiros" w pergaminie, "graviera" w folii. |
Jest jeszcze ser "malaka" - odpowiednik naszego góralskiego "bunca" o charakterystycznej lekko gumiastej i ciągliwej konsystencji. Tu uwaga: "malakas" to ciężkie przekleństo szczególnie pod adresem panów, gdyż podważa ich potencjał seksualny! Ale wracajac do tematu, tak jak z "bunca" zostaną zrobione oscypki, tak "malaka" da po kilku lub kilkunastu miesiącach "gravierę". W ostatnich dekadach również pojawił się na Krecie biały ser "a la feta". Choć nie różni się od niej w smaku, nazwa "feta" zarezerwowana jest na wyłączność dla białego sera tej kategorii pochodzącego z różnych regionów kontynentalnej Grecji i jedynej wyspy, Lesvos. Kreta również walczyła w europejskich sądach o możliwość nazwania "fetą" twardego, białego, owczego i owczo-koziego sera zalanego solanką, a przechowywanego w aluminiowych puszkach lub drewnianych beczkach. Nadaremnie. Według odgórnych dyrektyw, "feta" nie ma prawa bytu na Krecie i basta! Ja się z tym zgadzam i chętnie kupuję oryginalną "fetę", na przykład z Ipiru, w supermarkecie.
Biały ser "a la feta". |
Nie można zapomnieć o owczym jogurcie! Prawdziwe cudo, choć dość kwaśny! Największe wrażenie robi ten sprzedawany w glinianych kamionkach, zabezpieczonych od góry cienką folią przytrzymaną gumką recepturką. Jogurtów tych jest całe zatrzęsienie w sklepikach należących do lokalnych przetwórców, jak również na ryneczku ulicznym, gdzie wielu z nich ma swoje stragany. Jak polecam go konsumować? Z miodem lub z konfiturami, które nazywamy "słodyczami na łyżeczce" ("gliko koutaliou").
Prosto od producenta-mleczarza. Jogurt w kamionce na planie pierwszym. |
Na zakończenie jeszcze kilka słów o kreteńskim zamieszaniu serowym. Na wschodzie wyspy nie ma "ksinomizithry", ale tak nazywany jest tamtejszy, tzn. nasz "anthotiros"... trochę to zagmatwane, ale zawsze wyczuwa się lekką atmosferę niedomówień i współzawodnictwa między wschodnią i zachodnią Kretą... ale to już całkowicie inna historia...
Świetny, "apetyczny" tekst. Uwielbiam kreteńskie sery:) Są naprwdę wspaniałe...wszystkie!
OdpowiedzUsuńTeż lubię wszystkie, ale jednak najwięcej u mnie w lodówce "graviery"...
UsuńPrzeczytałem tekst pochwalny zwłaszcza w temacie serowym i będę poszukiwał tych smaków, odwiedziłem Kretę teraz.
OdpowiedzUsuń