niedziela, 17 grudnia 2017

Żbik kreteński

Prawie całkowicie przez wszystkich zapomniany. Jeden wielki znak zapytania... Żbik kreteński (Felis silvestris cretensis) od dłuższego czasu przypominał zwierzę-widmo. Praktycznie tylko pasterze pamiętają go z opowieści dziada pradziada. Biolodzy wiedzą, że w odległej przeszłości był obecny na całej wyspie. Jego dom znajdował się w górskich lasach położonych powyżej 1000 metrów wysokości. Wychodził z nich rzadko by uniknąć konfrontacji z ludźmi. Jednak czasami zdarzało mu się polować nie tylko na myszy, ptaki i dzikie zające, ale na coś większego i bardziej smacznego. Na przykład na małe jagnię. Dlatego pasterze traktowali go jako swojego wroga. Zastawiali pułapki, a widząc skradający się koci cień strzelali do niego bez opamiętania i bez najmniejszego odruchu litości. Opowiadano sobie o przebiegłym i nieuchwytnym dzikim kocie, mieszkańcu gór o naturze samotnika. Podobno tylko w czasie godów żbik kreteński szukał na krótki czas partnera. Resztę życia, niezależnie od płci, spędzał w pojedynkę. Przypuszcza się, że samice mogły rodzić od 4 do 7 młodych, raz lub dwa razy w roku.


Na tropie kreteńskiego dzikiego kota. Źródło: artykuł Michani tou Xronou.



















Do końca nie znamy historii jego pochodzenia. Jako podgatunek "cretensis" został uznany dopiero w 1953 roku. Co gorsze, od wielu dziesięcioleci nie wiadomo było do końca, czy jeszcze istnieje, czy już "wymarł". Na dodatek nikomu nie udało się usidlić żadnego osobnika. Istniały tylko ustne przekazy pasterzy, którzy bardzo sporadycznie widywali go w górach i to dosłownie przez ułamki sekund. Płochliwa natura i niewielka populacja były głównymi przyczynami niezmiernie małego prawdopodobieństwa zobaczenia żbika w naturze. A jeszcze 50 lat wcześniej, wyprawione skórki drapieżnika - o którym krążyły niesamowite legendy - można było kupić na miejskich targach. To właśnie zrobiła w 1905 roku angielska badaczka-paleontolożka, Dorothea Bate. To ona przedstawiła zachodniemu światu nauki dwie "kocie derki",  jako dowód na istnienie na Krecie lokalnego żbika (kuzyna żbików żyjących w różnych regionach Azji, Afryki, czy Europy). Po 90 latach stał się cud! Dwie włoskie naturalistki, A. Bellardineri i jej koleżanka C. Cicconi, w 1996 roku schwytały na zboczach masywu Psiloritis (okolice wioski platanos, Dolina Amari) prawdziwego, z krwii i kości, kreteńskiego żbika!


Taki wypchany okaz można oglądać w zbiorach Muzeum Historii Naturalnej w Heraklionie.

Kolejny cud miał miejsce dwa miesiące temu, czyli w październiku 2017 roku. Jak grom z jasnego nieba, spadła na nas wiadomość, że w kreteńskich górach złapano dzikiego kota wyglądającego na żbika. Miało to miejsce w okolicy Płaskowyżu Omalos w Białych Górach. Pasterz, chcąc zabezpieczyć młode owieczki przed grasującymi łasicami i kunami, zastawił sidła. To w nie dał się złapać taki nietypowy gość. Z miejsca został powiadomiony Wydział Leśnictwa oraz zespół biologów Muzeum Historii Naturalnej z Heraklionu. Dziki kot musiał zostać uśpiony w celu przewiezienia go do gabinetu weterenaryjnego w miasteczku Chanii, gdzie został skrupulatnie zmierzony (w szczególności jego czaszka), zważony i gdzie pobrano próbki krwii do badań genetycznych. Okazało się, że osobnik jest płci żeńskiej, dlatego jest tylko nieco większy od dobrze zbudowanego kota domowego. Jednak jego ruchy i zachowanie w niczym nie przypominały manier udomowionego kota. Wyraźnie wskazywały, że ma dziki temperament przodków naszych czteronogich pupilów.




Na pewno będą potrzebne badania pobranych próbek na potwierdzenie czystości genetycznej. Niestety, "dzikie koty" krzyżowały się dość często z dachowcami. Jedna z teorii pochodzenia tego podgatunku (która jest jednak mniej popularna) zakłada, że kreteński żbik jest potomkiem udomowionego kota. Był nim żbika afrykańskiego (Felis silvestris lybica), który przybył z ludzmi na wyspę w czasach neolitu. Niektórym osobnikom udało się zbiec z ciepłych domostw i wrócić do życia w naturalnym środowisku. Mieszkając i polując w kreteńskich górach oraz gęstych lasach cyprysowych ponownie zdziczały. Być może właśnie w takich okolicznościach pojawiły się na Krecie żbiki kreteńskie. Nie wiadomo, ile tych zwierząt aktualnie zamieszkuje Kretę. Na szczęście schwytana samiczka została szybko wypuszczona na wolność, co możecie ogladać na wideo zamieszczonym poniżej. Chyba nikomu z nas nie uda się napotkać kreteńskiego żbika. Natomiast przy względnie małym wysiłku można zapoznać się z mniej kontrowersyjny, a bardziej znanym, symbolem Krety i jej dzikich gór... kreteńską kozicę "kri-kri"... ale to już całkiem inna historia... 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz