czwartek, 16 lutego 2017

Tłusty Czwartek

W końcu nastał smakowity Tłusty Czwartek. Wszyscy od rana jakby bardziej ochoczy i w lepszych humorach. Dzisiaj można, a nawet trzeba, sobie pofolgować! I nie chodzi bynajmniej o słodkiego pączusia... pączusia można zjęść na deser, już po tradycyjnym, greckim Tłuuuuuustym Czwartku. 



Od południa będzie unosiła się w powietrzu przyjemna - a dla głodnych nieco drażliwa - woń grillowanego mięsa. To ona, po grecku "tsikna", nadała nazwę Tłustemu Czwartkowi: "Tsiknopempti". Pewnie to jedyny czwartek w kalendarzowym roku, kiedy o nadwyżce kalorii i cholesterolu z tłustego, pieczonego mięsiwa, pomyśli niemal każdy... może z wyjątkiem wegeterian, którzy przezornie zamkną się w domu, aby nie czuć "niemiłych" woni unoszących się na każdym kroku.



Zatem w dniu Tsiknopempti do wyboru są: szaszłyki ("kalamakia"), "kotosouvli" (duże kawałki wieprzowiny z rożna), "kokoretsi" (podroby jagnięce z rożna zagrabnie owinięte flaczkami), prosiak pieczony, schabowy smażony lub z rusztu, a adresatem najcichszych westchnień są "paidakia", czyli pieczone żeberka jagnięce. 



W Tsiknopempti każda szanująca się szkolna rada rodziców musi zarganizować na boisku szkolnym porządny grill. Uczniowie cieszą się, że będą mogli kupią sobie chrupiącego szaszłyka skropionego sokiem z cytryny w zestawie z kromką świeżego chlebka za symboliczne euro, tracąc przy tym jedną lub dwie z ostatnich lekcji. Dorośli, czekają zazwyczaj do wieczora. Nie stanowi to jednak przeszkody, żeby wstąpić na jednego "souvlaka", który przecież jest okrzyknięty daniem narodowym, a dokładniej symbolem greckiego fast foodu. 



Oczywiście kryzys zrobił swoje również w kwesti Tsiknopempti. Za dobrych czasów, czyli "przed", wychodziło się jak jeden mąż do restauracji lub do tawerny. Lokale pękały w szwach, stoły uginały się od mięsiwa wszelkiego rodzaju, a wino płynęło potokami. Obecnie wiele osób już na to nie stać, a nawet jeśli nawet stać to wybiera się tańsze zestawy w miejsce króla uczty: żeberek jagniecych za jedyne 20 euro za kilogram. Zamiast wyjścia do lokalu kryzysowi Grecy organizują sobie zdecydowanie bardziej ekonomiczny wariant: grilla w przydomowym ogródku. Komu nie chce się bawić w rozpalanie ognia, ten musi zadowolić się po prostu tanim, tradycyjnym smażonym schabowym (zawsze bez panierki, której Grecy nie preferują) pamietając, by wyłączyć wyciąg kuchenny, a mięsko dobrze przyrumienić, tak aby w każdym domowym kącie można było poczyć zapach "tsikny".




Na koniec warto wspomnieć o symbolice tego zwyczaju. Po pierwsze ma on swoje głębokie korzenie w czasach starożytnych. To wtedy Grecy i Rzymianie ogranizowali huczne uczty na cześć Dionisosa (rzymskiego Bachusa), które miały zapewnić odrodzenie się przyrody z nadejściem wiosny oraz obfite plony w danym roku. Chrześcijańskie prawosławie natomiast na taką mięsna ucztę wybrało czwartek z końca karnawału, gdyż środy i piątki są dniami ścisłego postu. Ciekawostką jest, że prawosławni celebrują w tych dniach Przedpoście - okres trzech tygodni, kiedy panuje złagodzony post przed wejściem w... Wielki Post. Kościół zachodni natomiast zniósł Przedpoście w 1969 roku reformami papieża Pawła VI. Pewnie to jest przyczyną dlaczego nie obiły nam się o uszy nazwy jego kolejnych niedziel: Starozapustna, Mięsopustna i Zapustna. Tłusty Czwartek wypada (i w Polsce i w Grecji) w tydzień "mięsopustny". Jest to znak, że powoli trzeba pożegnać wszelkie mięsiwa, a w ostatnim tygodniu Przedpościa i karnawału wolno nam spożywać lżejsze białko zwierzece np. sery... ale to już całkiem inna historia związana z nastepnym tygodniem, który w słonecznej Helladzie nazywa się Tygodniem Serowym :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz