Laguna Balos to kreteński raj na ziemi. Zawinęłam tu już kilkanaście razy. Zazwyczaj bez wysiłku i wygodnie, bo na pokładzie turystycznego stateczku "Gramvousa" wypływającego po dziesiątej rano z portu Kissamos.
Tylko jedyny raz dotarłam tu piechotą. Tym razem zajęło mi to 4 godziny. Muszę przyznać, że był to bardzo wyjątkowy "raz". Marzec. Piękna pogoda i wiosenna atmosfera. Szliśmy dużą grupą z lokalnym klubem górskim. Szlak ciągnął się wzdłuż skalistego i niedostępnego wybrzeża zachodniej Krety, a zaczynał się w położonej 9 kilometrów na południe Falassarnie. Po dojściu na miejsce ani śladu turystów. Laguna pusta, tylko dla nas.
Kolejne wizyty, te w sezonie, również mnie nie zawiodły. Zawsze podziwiałam coś nowego i inaczej spędzałam czas wolny. Mam wrażenie, że Laguna Balos może zadowolić wszystkie gusta i guściki. Sami zobaczcie...
Pływać można wszędzie. Na płyciźnie, zawadzając nosem o dno, jak również na otwartym morzu. Miłośnicy nurkowania z rurką mają do dyspozycji otaczające lagunę skałki, gdzie kwitnie podwodne życie.
Na opalanie też jest dużo miejsca. Większość osób układa ręczniki i wbija plażowe parasolki na mieliźnie, która łączy ląd z malutkim półwyspem Tigani (w tłumaczeniu na polski zwany "patelnią"). To właśnie on jest najczęściej fotografowanym elementem laguny i swoim wyglądem przypomina wyspę o ściętym równo wierzchołku.
Aby go lepiej uchwycić na fotkach, należy wspiąć się kilka metrów na przeciwległe wzgórze, gdzie zaczynają się kamienne schodki prowadzące turystów do parkingu. Kilka dni temu pojawiła się tam kolejna atrakcja laguny - "donkey taxi". Myślę, że 10 euro jest warte przygody jazdy na grzbiecie muła lub konia (osła nie było w ofercie), tym bardziej, że osoby wracające do swoich wynajętych samochodów muszą wspinać się pod górę przez jakieś pół godziny.
Dla aktywnych proponuję lekki spacerek: albo wzdłuż wybrzeża, albo ścieżką prowadzącą do zaniedbanej kapliczki na półwyspie Tigani, albo wspomnianymi kamiennymi schodkami (tak daleko i wysoko na ile będzie się miało ochotę), a może jeszcze lepiej piaszczystym zboczem, tam właśnie, gdzie zaczyna się mało uczęszczany szlak między Balos a Falassarną.
Ja czasami lubię sobie po prostu spokojnie posiedzieć, napatrzeć się na morze i otaczający krajobraz. Niekiedy ucinam sobie także krótką drzemkę. Idealnie nadaje się do tego podnóże półwyspu Tigani, porośnięte kulistymi krzewinkami. Między nimi można znaleźć zasłonę od wiatru oraz od oczu innych turystów, a pod co większymi krzaczkami, nawet kilka centymetrów drogocennego cienia.
Uczucie, że jesteśmy w raju, kończy się niestety w momencie kiedy zaczynamy myśleć o... toalecie. Już połowa czerwca, a gmina nie zadbała w tym roku o zapewnienie turystom chociaż kilku publicznych toalet. Turyści, którzy przypłynęli statkiem mogą w każdym momencie do niego wrócić, ale pozostali, którzy dojechali samochodami, zapewne "biegają w krzaki", albo siusiają do wody... Tylko raz widziałam turystkę czekająca na statek i proszącą o możliwość skorzystania z WC. Nie odmówiono jej. Żałosne jest, że takie są realia jednej z najpiękniejszych plaż Europy, która na dodatek jest chroniona europejskim programem Natura 2000... bez komentarza...
Może zapomnimy trochę o tym mankamencie, gdy wspomnę, że latem 1981 roku zakotwiczył w pobliżu Laguny Balos jacht Britannia. Ten luksusowy olbrzym, przypominający bardziej mały statek niż jacht, należy do angielskiej rodziny królewskiej. Po jego pokładzie przechadza się najznakomitsza młoda para świata, która właśnie spędza swój miesiąc poślubny: książę Karol i jego wybranka, księżna Diana. Wraz z nimi jedyne 300 osób załogi, którą obowiazuje kategoryczny zakaz robienia zdjęć. Ten rozkaz nie dotyczy tylko oficjalnego fotografa Marynarki Wojennej, który ma za zadanie dostarczenie pamiątkowych fotografii do archiwum królewskiego, jak również księżny Diany, podobno naciskającej często spust migawki jej aparatu. Czytając wpis na stronie Princess Diana Forever, można dowiedzieć się, że co prawda nowożeńcy spędzają błogi czas pływając w tajemniczych grotach, a Karol oddaje się swoim pasjom sportowym, surfingowi i nurkowaniu, jak również malowaniu, jednakże idylliczną atmosferę już wtedy mącą ewidentne znaki i uzasadnione podejrzenia Diany o zażyłość Karola z Kamilą...
Doprawdy nie wiem czy Laguna Balos stanie się dla was bardziej atrakcyjna po usłyszeniu powyższej historii. Dla mnie najważniejsza jest jej dzika przyroda i niesamowity pejzaż. Lubię obserwować to miejsce wraz ze zmieniającymi się porami roku. Również po każdej zimie zaskakuje mnie ono swoim nowym kształtem. Laguna nie jest statyczna. Ona żyje, porusza się rządzona prawami natury podyktowanymi przez wiatr, fale, prądy morskie, a nawet minimalne miesięczne przypływy i odpływy... ale to już całkiem inna historia...
Turystyczny statek "Gramvousa" u brzegów Laguny Balos. |
Tylko jedyny raz dotarłam tu piechotą. Tym razem zajęło mi to 4 godziny. Muszę przyznać, że był to bardzo wyjątkowy "raz". Marzec. Piękna pogoda i wiosenna atmosfera. Szliśmy dużą grupą z lokalnym klubem górskim. Szlak ciągnął się wzdłuż skalistego i niedostępnego wybrzeża zachodniej Krety, a zaczynał się w położonej 9 kilometrów na południe Falassarnie. Po dojściu na miejsce ani śladu turystów. Laguna pusta, tylko dla nas.
Zejście do Laguny Balos od strony Falassarny. |
Kolejne wizyty, te w sezonie, również mnie nie zawiodły. Zawsze podziwiałam coś nowego i inaczej spędzałam czas wolny. Mam wrażenie, że Laguna Balos może zadowolić wszystkie gusta i guściki. Sami zobaczcie...
Pływać można wszędzie. Na płyciźnie, zawadzając nosem o dno, jak również na otwartym morzu. Miłośnicy nurkowania z rurką mają do dyspozycji otaczające lagunę skałki, gdzie kwitnie podwodne życie.
Płycizna i skałki otaczajace lagunę. |
Na opalanie też jest dużo miejsca. Większość osób układa ręczniki i wbija plażowe parasolki na mieliźnie, która łączy ląd z malutkim półwyspem Tigani (w tłumaczeniu na polski zwany "patelnią"). To właśnie on jest najczęściej fotografowanym elementem laguny i swoim wyglądem przypomina wyspę o ściętym równo wierzchołku.
Półwysep Tigani, najczęściej fotografowany element krajobrazu laguny. |
Aby go lepiej uchwycić na fotkach, należy wspiąć się kilka metrów na przeciwległe wzgórze, gdzie zaczynają się kamienne schodki prowadzące turystów do parkingu. Kilka dni temu pojawiła się tam kolejna atrakcja laguny - "donkey taxi". Myślę, że 10 euro jest warte przygody jazdy na grzbiecie muła lub konia (osła nie było w ofercie), tym bardziej, że osoby wracające do swoich wynajętych samochodów muszą wspinać się pod górę przez jakieś pół godziny.
"Donkey taxi" w pełnej gotowości. |
Dla aktywnych proponuję lekki spacerek: albo wzdłuż wybrzeża, albo ścieżką prowadzącą do zaniedbanej kapliczki na półwyspie Tigani, albo wspomnianymi kamiennymi schodkami (tak daleko i wysoko na ile będzie się miało ochotę), a może jeszcze lepiej piaszczystym zboczem, tam właśnie, gdzie zaczyna się mało uczęszczany szlak między Balos a Falassarną.
Początek szlaku górskiego między Laguną Balos a Falassarną. |
Ja czasami lubię sobie po prostu spokojnie posiedzieć, napatrzeć się na morze i otaczający krajobraz. Niekiedy ucinam sobie także krótką drzemkę. Idealnie nadaje się do tego podnóże półwyspu Tigani, porośnięte kulistymi krzewinkami. Między nimi można znaleźć zasłonę od wiatru oraz od oczu innych turystów, a pod co większymi krzaczkami, nawet kilka centymetrów drogocennego cienia.
Kuliste formacje roślinne: naturalna osłona od wiatru. |
Uczucie, że jesteśmy w raju, kończy się niestety w momencie kiedy zaczynamy myśleć o... toalecie. Już połowa czerwca, a gmina nie zadbała w tym roku o zapewnienie turystom chociaż kilku publicznych toalet. Turyści, którzy przypłynęli statkiem mogą w każdym momencie do niego wrócić, ale pozostali, którzy dojechali samochodami, zapewne "biegają w krzaki", albo siusiają do wody... Tylko raz widziałam turystkę czekająca na statek i proszącą o możliwość skorzystania z WC. Nie odmówiono jej. Żałosne jest, że takie są realia jednej z najpiękniejszych plaż Europy, która na dodatek jest chroniona europejskim programem Natura 2000... bez komentarza...
Może zapomnimy trochę o tym mankamencie, gdy wspomnę, że latem 1981 roku zakotwiczył w pobliżu Laguny Balos jacht Britannia. Ten luksusowy olbrzym, przypominający bardziej mały statek niż jacht, należy do angielskiej rodziny królewskiej. Po jego pokładzie przechadza się najznakomitsza młoda para świata, która właśnie spędza swój miesiąc poślubny: książę Karol i jego wybranka, księżna Diana. Wraz z nimi jedyne 300 osób załogi, którą obowiazuje kategoryczny zakaz robienia zdjęć. Ten rozkaz nie dotyczy tylko oficjalnego fotografa Marynarki Wojennej, który ma za zadanie dostarczenie pamiątkowych fotografii do archiwum królewskiego, jak również księżny Diany, podobno naciskającej często spust migawki jej aparatu. Czytając wpis na stronie Princess Diana Forever, można dowiedzieć się, że co prawda nowożeńcy spędzają błogi czas pływając w tajemniczych grotach, a Karol oddaje się swoim pasjom sportowym, surfingowi i nurkowaniu, jak również malowaniu, jednakże idylliczną atmosferę już wtedy mącą ewidentne znaki i uzasadnione podejrzenia Diany o zażyłość Karola z Kamilą...
Doprawdy nie wiem czy Laguna Balos stanie się dla was bardziej atrakcyjna po usłyszeniu powyższej historii. Dla mnie najważniejsza jest jej dzika przyroda i niesamowity pejzaż. Lubię obserwować to miejsce wraz ze zmieniającymi się porami roku. Również po każdej zimie zaskakuje mnie ono swoim nowym kształtem. Laguna nie jest statyczna. Ona żyje, porusza się rządzona prawami natury podyktowanymi przez wiatr, fale, prądy morskie, a nawet minimalne miesięczne przypływy i odpływy... ale to już całkiem inna historia...
Plaża Balos rzeczywiście jest bajkowa, tutaj można znaleźć namiastkę raju. Tam jest pięknie!
OdpowiedzUsuńTo wracaj i zobaczysz, że to miejsce Cie nie zawiedzie. Może w sezonie trochę za duzo ludzi, ale na pewno uda sie troche na uboczu odpocząć i zrobić nieziemską fotkę :-) Pozdrawiam :-)
UsuńPrawdziwy raj na ziemi :) Chyba zaczynam planować kolejny urlop
OdpowiedzUsuńPlanowanie urlopu w te chłodne, zimowe dni to chyba najlepsza forma dotrwania do wiosny... nic tylko sprawić sobie taki prezent pod choinkę :-)
UsuńDobrze znam to, w zimowym okresie przeglądam zdjęcia z letnich wyjazdów :)
Usuń@Marcelina, właśnie tak trzeba się motywować. Ja zamierzam wydrukować fotke z Balos i wstawic sobie w duza ramę - okno na lato wlasnie na takie zimowe chwile, jak teraz :-)
Usuń