wtorek, 25 sierpnia 2015

Strażnicy sjesty

Godzina 14.00 z minutami. Gorąco sięga zenitu. Poranny uliczny ferwor powoli zamiera, jakby pochłaniany przez tężejące w ukropie powietrze. Nie jest to czas, gdy ktokolwiek ma ochotę wyjść na zewnątrz. Kosztuje to człowieka zbyt dużo wysiłku i cennej energii. 
Urzędy, banki, szkoły, przeważająca część sklepów i prywatnych firm niebawem zamknie swoje podwoje - nierzadko z głośnym łoskotem zasuwanych przeciwsłonecznych okiennic i markiz. Kto musi, zostaje w biurze przy drugiej szklance mrożonej kawy i klimatyzacji pracującej na pełnych obrotach. Większość ludzi jednak jest już myślami przy zastawionym obiadem stole i przy popołudniowej relaksie. Trzeba dobrze odpocząć by wraz z zachodem słońca ponownie otworzyć handlowe i usługowe biznesy, gdy  ulice znów zapełnią się ciżbą przechodniów. 

Cykady wypełnione słońcem w czasie godzin sjesty.


Niezależnie czy mieszka się na wsi, czy w mieście, czy może jest się turystą, sjesta w klimacie sródziemnomorskim "musi być" i jest stałym punktem programu każdego dnia. Co ważniejsze, nie można jej w żadnym wypadku zakłócać. Mogłoby to zakończyć się nawet interwencją policji. Na przeszło trzy godziny muszą ustać wszelakie roboty drogowe, hałasy związane z remontami, krzyki, zbyt głośne rozmowy, czy muzyka. Sjesta jest tu po prostu świętością i rządzi się swoimi świętymi prawami! 


Cykada odziana w kolory i desenie kory drzewa oliwnego.

Sjesta ma również swoich strażników. Są nimi cykady - dalekie kuzynki pluskiew, inaczej nazywane piewiki. To one rytmicznym i mistrzosko zsynchronizowanym "śpiewem" prowadzą wyspiarzy w objęcia Morfeusza, starając się zagłuszyć jakiekolwiek inne dźwięki mogące wybudzić ich z krzepiącego snu. "Cyk, cyk, cyk", a według greckiego ucha "dzi, dzi, dzi" - stąd nazwa "dzidziki" (τζιτζίκι) - rozlega się z drzew posadzonych w parkach, ogrodach, czy z okalających przedmieścia gajów oliwnych. Może wydać się paradoksem, ale w czasie świętych godzin popołudniowej sjesty, tylko cykadom pozwala się na donośne koncertowanie. Choć momentami przypomina ono histeryczne "wrzaski", w połaczeniu ze zmęczeniem i ociężałością po spożytym posiłku, stanowią idealny przepis na głęboki sen, często przypominający letarg.


Zupełnie niewidoczna.

Choć cieszą sie sławą leni i obiboków - o czym traktuje bajka Ezopa "Cykada i mrówka" - "tzidzikia" są bardzo lubiane w Grecji. Chyba nikt nie może wyobrazić sobie bez nich nie tylko sjesty, ale wręcz greckiego lata. Ulubioną zabawą dzieci jest łapanie cykad - wcale nie łatwe zadanie - i zmuszanie ich do wydobywania z siebie jak najgłośniejszych dźwięków. A mogą one dobić nawet do ... 90 decybeli! Starożytni natomiast nie tylko robili brosze, spinki do włosów i inne przedmioty ozdobne w kształcie cykad, ale trzymali je w klateczkach z cienkich słomek, by napajaś się do woli ich śpiewem. Zafascynowani ich cyklem rozwojowym - podczas którego larwy przebywają kilkanaście lat pod ziemia, by po wyjściu na jej powierzchnię zrzucić wylinkę, rozprostować skrzydła i cieszyć się słońcem i życiem - uznawali je za symbol nieśmiertelności. Zapewne dlatego w grobowcach mykeńskich z czasów brązu odnaleziono amulety przypominające larwalne ("podziemne") stadium tych najdłużej żyjących na świecie owadów. 

Wylinka cykady po "wyjściu z siebie".

Dźwięk cykad towarzyszy Krecie od najwcześniejszych godzin porannych - dokładnie na kilka chwil przed pojawieniem się pierwszych promieni słonecznych - do zniknięcia słońca za horyzontem. Czasami zdarzy się usłyszeć pojedyńcze cykadowe "kwilenie" w ciągu nocy, jakby dziecko wybudziło się z łkaniem z nocnego koszmaru. To podobno rokuje zbliżającą się falę jeszcze większego upału. Najwspanialsze koncerty można jednak usłyszeć w sercu południa, właśnie teraz... nie prześpijcie ich! Ja tymczasem będę delektować się muzyką cykad i dobrodziejstwem sjesty ;-)




                                                           Strażnicy sjesty - cykady w gaju oliwnym.

2 komentarze:

  1. Byłam w Grecji w te wakacje i ta sjesta czasami bywa denerwująca. Grałam z koleżanką w siatkówkę na terenie campingu ok. godziny 15.00 i nagle podchodzi do nas jakiś Grek i zakazuje nam gry, z powodu sjesty. To jednak nie wszystko normalnie w miejscach turystycznych można było odnaleźć restauracje, sklepy i kawiarnie czynne w tym czasie. problem pojawił się jak przejeżdżaliśmy, przez miejscowości w okolicach Aten. To były po prostu miasta widma. Żadnych czynnych sklepów, nawet stacje benzynowe pozamykane, a ludzie wszyscy pochowali się do domów. byliśmy w nie za fajnej sytuacji, bo brakowało nam paliwa i nie za bardzo wiedzieliśmy, gdzie jechać (oznakowanie dróg w Grecji to masakra).
    Wpadnij do mnie, na bloga, piszę o moich podróżach, a ostatnio właśnie byłam w Grecji World is beautiful

    OdpowiedzUsuń
  2. Domyślam się, że takie zwyczaje mogą zaskakiwac i z lekka denerwować - podobnie się czuję, gdy w środku lata, w Łodzi, nie mogę "na osiedlu", a często i w centrum, znaleźć otwartego lokalu po 24.00, a na ulicach cicho jak makiem zasiał. Sjesta jest nam potrzebna i jest najlepszym antidotum na upał. Wieczorem ponownie rusza życie i załatwia się różnorakie sprawy. Natomiast w godzinach popołudniowych nikt nie chce wychodzic poza zasięg klimatyzacji i wystawiać się na szaleńcze promienie słoneczne - to moga robić osoby będące na urlopie i leniuchujace na plaży. Osobiście nie dałabym rady pracowac sześć dni w tygodniu, często do późnych godzin nocnych, bez małej sjesty. PS. Oczywiście, że poczytam o Twoich podróżach, nie tylko greckich. Pozdrawiam. Joanna, też z Łodzi :-)

    OdpowiedzUsuń