Kreteńskie kontrasty są boskie! Wywołują w człowieku przyjemny dreszczyk
ekscytacji i mile pobudzają zmysły. Dają możliwość wyboru i eksperymentowania.
Zaspokoją chyba każde preferencje, czy fanaberie. Nawet tych, którym przyszłaby
zachcianka na odwiedzenie piekła, Kreta nie odeśle z kwitkiem. Nie tylko piekło
się znajdzie, ale jeszcze na jego krańcu miniaturowy Raj. Czyż to nie zakrawa o
absurd? Dokładnie tak, ale właśnie taka jest uroda Krety: pełna harmonia
przeciwstawności. Tak jak w Seitan Limania - Portach Szatana.
Nazwa Seitan Limania wcale nie wzbudziła mojej ciekawości, tym bardziej, że
obok niej widniała „plaża Stefanu” (podobno jednak nic wspólnego ze św.
Stefanem), czy jeszcze trudniejsza do zapamiętania „rizoskloka”. Ciekawe
fotografie malowniczej zatoki o lazurowej wodzie, białym piasku i dziwnym
zygzakowatym kształcie zachęcały do odwiedzenia tego miejsca, położonego nota
bene tylko 15 kilometrów od miasteczka Chania. Jednak czerwona lampka prawdziwego
zaciekawienia zapaliła się po przeczytaniu posta polskiego bloggera, który
dzielił się wrażeniami z... kreteńskiej Zatoki Szatana.
 |
Seitan Limania, czyli Porty Szatana. |
Nazwa niczego sobie! Nadali ją Turcy osmańscy, aby oddać podobno niezmiernie
uciążliwe, wręcz karkołomne, manewry, jakich trzeba było wykonać przy wpłynięciu
statkiem do tej zatoki. Druga wersja głosi natomiast, na przekór pierwszej, iż
okręty ukryte w Zatoce Szatana były prawdziwie diabelnym zagrożeniem dla
jednostek wpływających i wypływających z Zatoki Suda, mogąc je atakować z
zaskoczenia.
 |
Dziwny kształt zatoki i jej paleta kolorów przyprawia o zachwyt. |
Piekielny klimat miał panować w Zatoce Szatana od strony morza. Tymczasem dopadał
on każdego przyjezdnego również od strony lądu. Najpierw ukazywały się kozie zagrody
ogołocone z najmniejszego śladu zieleni, gdzie tylko miejscami wystawały
arachityczne, zeschłe gałęzie jakiś bliżej niezydentyfikowanych krzewów. Następnie
na horyzoncie wyrastał równie smętny kościółek pod wezwaniem św. Rafaela,
którego pilnowało małe stadko rogatych czworonogów. Na wysokości kościoła droga
lekko nabierała nachylenie w dół, aby po kilku metrach gwałtownie skręcić i
nabrać zdecydowanie większej stromizny.
 |
Ogołocone przez kozie stado pastwisko. |
 |
Pustkowie. |
 |
Opustoszały kościół św. Rafaela strzezony przez stadko kóz. |
Ostrzegało o tym kilka znaków
przymocowanych na jednym słupie, jednak tenże leżał bezwładnie pomiędzy skałami
pobocza. Jadąc w dół i wykonując 180-stopniowe zakręty poczułam, że ręce
wilgotnieją mi na kierownicy. Pomimo, że jazda po Białych Górach nie sprawiła
mi nigdy najmniejszych niespodzianek, na wirażach do Seitan Limania zaczęłam
myśleć o sprawności hamulców, ciesząc się, że niedawno przeszły serwis.
 |
Znaki ostrzegają, że bedzie trudny zjazd. |
 |
Hamulce musiały sie napracować. |
 |
Zakret za zakretem- wszystkie 180 stopni. |
Z parkingu na końcu serpentyny rozciągał się niczego sobie widok zatoki i
plaży, na której roiło się od ludzi małych jak robaczki. Dalsza część podróży
mogła odbyć się tylko na pieszo i najlepiej w solidnym obuwiu. Schodząc w dół
trzeba było czasami przytrzymywać się skał lub czekać na przejście osób idących
z przeciwnego kierunku, aby wyminąc się na wąskiej, dość stromej ścieżce. Trud
się opłacał. Prosto z urwistego zbocza zeskakiwało się na niewielką białą plążę
ukrytą wśród stromych skał otaczających turkusowe wody zatoki. Patrząc na
otoczenie, całkowicie zapominając o dotychczasowych trudach podróży - Zatokę
Szatana chciałoby się wtedy nazwać Rajską Zatoką.
 |
Początek stromego zejścia... |
 |
Już w raju... |
 |
Lot ku wielkiemu błękitowi... |
 |
Trochę tłoczno... |
Skrawek Raju w krainie szatana, po turecku nazywanego „şeytan”! Seitan
Limania - wszystko się zgadza, z wyjatkiem słowa „limania”, czyli po grecku
„porty”. Dlaczego porty, jeśli mamy jedną zatokę? Nic bardziej mylnego. Otóż z
parkingu wije się wśród kolczastch zarośli druga, mniej widoczna, ścieżka.
Prowadzi ona nad urwisko z którego widać miejscami jeszcze dzikszą, i niedostępną dla przeciętnego turysty, gardziel piekielnej zatoki.
Zerkając z trudnością w dół ma się wrażenie jakby zaglądało się w prawdziwe
czeluście piekielne.
 |
Druga, jeszcze bardziej niedostepna zatoka, w Portach Szatana. |
Piekło, niebo, piekło, niebo... Utarło się mówić, i znamy to z życia, że
droga do nieba często prowadzi przez piekło. Tak jest właśnie z Seitan Limania.
Ale o tym, że w kreteńskim piekle zamiast zapachu siarki unosić się aromat
dzikiej szałwi i tymiankiem, można przekonać się dopiero wtedy, gdy samemu
zacznie penetrować się dobrze ukryte, ale coraz chętniej i częściej odwiedzane
przez turystów, Porty Szatana.
 |
Piekło tu pachnie dzika szałwia i tymiankiem... |
Ciekawe, jak wygląda to miejsce zimową porą? Pewnie ponuro i jeszcze
bardziej niedostępnie niż teraz, w środku lata. Sama na pewno nie odważę się tam wtedy wybrać. Jeśli ktoś z was zawita w te strony i również miałby chęć, ale
takie same obawy jak moje, to zapraszam do wspólnej wyprawy do Seitan Limania...
pewnie wyszedłby z tego ciekawy epizod... ale to już pewnie całkiem inna historia....
o i teraz mnie więcej wiem skąd pochodzi nazwa zatoczki :D
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst Asiu! :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Kris :-)
Usuńkiedy te zdjecia zostały zrobione ? chyba nie w tym roku, pod koniec kwietnia zejscie na plaze było zawalone a dojazd zagrodzony.
OdpowiedzUsuńW tym roku, tydzień temu, a do drugiej zatoczki zajrzałam wczoraj. Mam wrażenie, że dojazd zawsze jest zagrodzony drucianą siatką. Po prostu należy ją sobie samemu otworzyć, a później zamknąć, aby nie wypuścić na wolność kóz i baranów :-)
UsuńNiesamowita zatoka. Stojący płot powoduje chyba zresztą, że nie jest tak oblegana przez turystów :)
OdpowiedzUsuńZatoczka Szatana jest cudowna! Płot niestety nie pomaga w zatrzymaniu tłumów turystów w sezonie ;-)
UsuńSeitan Limania to magicznie piękne miejsce.....trudno opisać je słowami, ale Tobie się to doskonale udało...gratuluję!!!
OdpowiedzUsuńEdyto, wielkie dzięki :-)
Usuń