Święta Bożego Narodzenia właśnie dobiegły ku końcowi. Najwyższy czas podzielić się obrazami, refleksjami i odkryciami na temat ich obchodów na Krecie. W tym roku siedząc z bliskimi i znajomymi przy świątecznym stole często ciągnęłam za język z pytaniem "jak to było w Święta dawniej". W wolnej chwili wertowałam internet odnośnie kreteńskich tradycji bożonarodzeniowych. I niestety, dochodzę do niezbyt budujących wniosków. Po pierwsze, Boże Narodzenie bardzo się skomercjalizowało i wchłonęło co mogło ze stylu zachodniego. Po drugie, nigdy nie dorówna wypielęgnowanej tradycji polskiej Wigilii, czy też greckiej Wielkanocy, czyli Paschy.
Zacznijmy od tego, że Boże Narodzenie w Grecji od zawsze było świętem religijne o mniejszym znaczeniu niż Wielkanoc. Świadczy już o tym nazwanie go "małą Paschą". Może mieć to wytłumaczenie w fakcie, że pierwsi chrześcijanie za dzień świąteczny uważali niedzielę. Po dwóch wiekach do kalendarz liturgicznego wprowadzili Wielkanoc. Po dwóch kolejnych liturgiczną celebrację święta narodzin Chrystusa. Co ciekawe pokrywała się ona czasowo z datą Saturnaliów - rzymskiego święta ku czci Saturna, obchodzonego w czasie przesilenia zimowego między 17 a 24 grudnia, gdy Rzymianie ucztowali i obdarowywali się prezentami.
Czytam w sieci, że przed Bożym Narodzeniem, tak jak przed Paschą, obowiązywał 40 dniowy post. Obecnie praktycznie się go w ogóle nie przestrzega. Nawet w dzień Wigilii. Zasiadamy do wigilijnego stołu uginającego się od wszelakiego mięsiwa (kozie frykasy, prosiak w sosie własnym, kurczak nadziewany kasztanami, ryżem i rodzynkami, kreteńskie kiełbasy). Tu czeka mnie kolejne zaskoczenie. Wiele osób po pięćdziesiątce wspomina, że w ich domach nie było Wigilii, gdyż wszyscy ludzie brali udział w greckiej Pasterce, która trwała od... 22.00 do 1.00 w nocy. Najcześciej po niej jedzono tylko mięsny wywar (z indyka, wieprzowiny, wołowiny lub baraniny), a świąteczna uczta była przygotowywana na nadchodzące południe, kiedy zbierała się za stołem cała rodzina. Dodają, że tego typu wigilijne biesiady to wynalazek ostatnich kilku dziesięcioleci i w sumie nie aż tak bardzo przez nich lubiany, gdyż czują jak bardzo zmieniły się zwyczaje i jak stopniowo święto to traci religijny charakter.
Kreteńska kolenda w wykonaniu Iliasa i Dimitrisa Vlamakisów.
![]() |
Zwiastun Bożego Narodzenia zakwita w wielu ogrodach. |
Czytam w sieci, że przed Bożym Narodzeniem, tak jak przed Paschą, obowiązywał 40 dniowy post. Obecnie praktycznie się go w ogóle nie przestrzega. Nawet w dzień Wigilii. Zasiadamy do wigilijnego stołu uginającego się od wszelakiego mięsiwa (kozie frykasy, prosiak w sosie własnym, kurczak nadziewany kasztanami, ryżem i rodzynkami, kreteńskie kiełbasy). Tu czeka mnie kolejne zaskoczenie. Wiele osób po pięćdziesiątce wspomina, że w ich domach nie było Wigilii, gdyż wszyscy ludzie brali udział w greckiej Pasterce, która trwała od... 22.00 do 1.00 w nocy. Najcześciej po niej jedzono tylko mięsny wywar (z indyka, wieprzowiny, wołowiny lub baraniny), a świąteczna uczta była przygotowywana na nadchodzące południe, kiedy zbierała się za stołem cała rodzina. Dodają, że tego typu wigilijne biesiady to wynalazek ostatnich kilku dziesięcioleci i w sumie nie aż tak bardzo przez nich lubiany, gdyż czują jak bardzo zmieniły się zwyczaje i jak stopniowo święto to traci religijny charakter.
Kreteńska kolenda w wykonaniu Iliasa i Dimitrisa Vlamakisów.
Natomiast tradycją, która była "od zawsze" to chodzenie po kolędzie. Dzisiaj dzieci chodząc od domu do domu, oraz krążąc po sklepach w miasteczkach i na wsiach, dostają drobne pieniądze i słodycze. Dawniej było odwrotnie - przeważały łakocie, a nawet inne produkty żywnościowe, a rzadziej gotówka. Dzieci rwa się do kolędowania, bo Grecy lubią ten zwyczaj. Chętnie otwierają drzwi swoich domostw i przedsiębiorstw kolędnikom, sowicie ich wynagradzając. Dzieciaki wystrojne w czapeczki Świętego Mikołaja biegają między domami jak małe mróweczki z metalowymi trójkatami w dłoniach. Uderzając w nie z dużą werwą wystukują dzwięczny takt pod swój śpiew. Co lepiej wyszkoleni śpiewają kolędy również w wersji kreteńskiej, w której po pierwszej zwrotce słowa są inne niż w kolędzie "ogólnogreckiej". Rarytasem są odwiedziny kolędników grających na instrumentach, a niezwykłą rzadkością, aby grali na skocznej lirze i wesołych skrzypkach, instrumentach, które dawniej były częstym akompaniamentem kreteńskich kolęd. Kolędy śpiewa się również w Wilię Nowego Roku oraz 6 stycznia na Trzech Króli. Z powyższego widać, że w długi okres świąteczny nie brakuje kolędowania i jest ono do dnia dzisiejszego bardzo żywą tradycją.
![]() |
Mali i więksi kolędnicy z trójkatami. |
Kolejną tradycją bożonarodzeniową to przygotowywanie świątecznych wypieków. Są to znane w całej Grecji "melomakarona" (ciasteczka z goździkiem i cynamonem obficie polane miodowym syropem i posypane kawałeczkami orzechów włoskich) oraz "kourabiedes" (kruche cisteczka z migdałami obsypane grubo cukrem pudrem). Każda szanująca się gospodyni wypieka całe tuziny takich smakołyków wedle przechodzących z matki na córkę rodzinnych przepisów. Co prawda "melomakarona" jedzono w Boże Narodzenie, a "kourabiedes" zarezerwowane były na noworoczny stół. Dzisiaj je się je równolegle, nie zważając na stare kanony, a na zapracowane, leniwe lub praktyczne gospodynie czekają w cukierniach całe góry tych świątecznych ciasteczek: jakkolwiek miód najczęściej zastąpiony jest cukrem, masło margaryną, a orzechów i migdałów jest o wiele mniej niż w wypiekach domowych. Na Krecie do tradycyjnych słodkości świątecznych należą również "diples" (nasze faworki polane obficie syropem miodowym i posypane kawałeczkami orzechów włoskich) oraz "kserotigana" (faworki z cieniutkiego jak papier ciasta zawiajanego w czasie smażenia na głębokim oleju w misterną rozetę). Palce lizać! Warto spróbować wszystkich wspomnianych wypieków i to najlepiej w połączeniu z mocną kawą po grecku! Właśnie te łakocie służyły dawniej jako poczęstunek dla kolędujących dzieci. Dzisiaj dzieci kręcą na nie nosem woląc pieniądze...
Nie tylko kobiety, ale również mężczyźni mieli pełne ręce roboty. 23 grudnia - w święto Dziesięciu Świętych obchodzonych ku czci dziesięciu kreteńskich męczenników z III wieku - każdy gospodarz ubijał świniaka. Prosiak był pieczołowicie hodowany przez kilka miesięcy specjalnie na tę okazję. Dokarmiano go zbieranymi w lesie żołędziami, strąkami z drzewa świętojańskiego, serwatką. Przez kilka dni ćwiartowano zwierzaka i z każdej części wyrabiano inne delikatesy. Kawałki mięsa wędzono w szałwi i tymianku - było to tzw. "apaki". Inne siekano drobno i wyrabiano tradycyjne kiełbasy. Jeszcze inne po uwędzeniu wkładano ze smalcem do dużej beczki. Było to tzw. "singlino" stanowiące zapas mięsa na kolejnych 5 miesięcy (podobno 1 maja zjadano jęzor świński, który układano na samym dnie tej beczki. Dlaczego? To już całkowicie inna historia...). Z nóżek świńskich i głowy gotowano wywar z którego robiono "zimne nóżki", nazywane na Krecie "pichti" lub "tsiladia". Również w tych dniach robiono wędlinę podobną do naszej kaszanki, choć bez dodatku krwii, nazywaną "omathies". Kawałki wątróbki sowicie doprawiono przyprawami, dodawano ryż wymieszany z rodzynkami i tę masę zamykano w świńskim flaczku. Natomiast kawałki słoninki odpowiednio przyprawionej i przyrządzonej - "tsigarides" - były doskonale pożywną przekąską dla zbieraczy oliwek, którzy pracowali w gajach oliwnych od listopada do lutego. Choć trzech ostatnich potraw nie uiści się w żadnej tawernie, sklepie mięsnym, ani w większości domów kreteńskich, to nadal pieczony prosiak i inne potrawy na bazie wieprzowiny uważane sa za tradycyjne dania świąteczne. Indyki rozgościły się również na kreteńskich stołach, głównie tych w większych miasteczkach, gdzie ludzie dbają o dobre nawyki żywnościowe i poziom cholesterolu.
![]() |
Najpopularniejsze wypieki bożonarodzeniowe - melomakarona. |
Nie tylko kobiety, ale również mężczyźni mieli pełne ręce roboty. 23 grudnia - w święto Dziesięciu Świętych obchodzonych ku czci dziesięciu kreteńskich męczenników z III wieku - każdy gospodarz ubijał świniaka. Prosiak był pieczołowicie hodowany przez kilka miesięcy specjalnie na tę okazję. Dokarmiano go zbieranymi w lesie żołędziami, strąkami z drzewa świętojańskiego, serwatką. Przez kilka dni ćwiartowano zwierzaka i z każdej części wyrabiano inne delikatesy. Kawałki mięsa wędzono w szałwi i tymianku - było to tzw. "apaki". Inne siekano drobno i wyrabiano tradycyjne kiełbasy. Jeszcze inne po uwędzeniu wkładano ze smalcem do dużej beczki. Było to tzw. "singlino" stanowiące zapas mięsa na kolejnych 5 miesięcy (podobno 1 maja zjadano jęzor świński, który układano na samym dnie tej beczki. Dlaczego? To już całkowicie inna historia...). Z nóżek świńskich i głowy gotowano wywar z którego robiono "zimne nóżki", nazywane na Krecie "pichti" lub "tsiladia". Również w tych dniach robiono wędlinę podobną do naszej kaszanki, choć bez dodatku krwii, nazywaną "omathies". Kawałki wątróbki sowicie doprawiono przyprawami, dodawano ryż wymieszany z rodzynkami i tę masę zamykano w świńskim flaczku. Natomiast kawałki słoninki odpowiednio przyprawionej i przyrządzonej - "tsigarides" - były doskonale pożywną przekąską dla zbieraczy oliwek, którzy pracowali w gajach oliwnych od listopada do lutego. Choć trzech ostatnich potraw nie uiści się w żadnej tawernie, sklepie mięsnym, ani w większości domów kreteńskich, to nadal pieczony prosiak i inne potrawy na bazie wieprzowiny uważane sa za tradycyjne dania świąteczne. Indyki rozgościły się również na kreteńskich stołach, głównie tych w większych miasteczkach, gdzie ludzie dbają o dobre nawyki żywnościowe i poziom cholesterolu.
![]() |
"Apaki" - wędzona kreteńska polędwiczka marynowana w ziołach i occie winnym. Fot.: www.ellinikaproionda.blogspot.gr. |
A co z ubieraniem choinki i prezentami? Dzisiaj przystrojona choinka stoi w każdym domu i miejscu publicznym. Najczęściej sztuczna, bo to i praktyczniejsze i tańsze rozwiązanie. Żywe jodełki są do kupienia w sklepach ogrodniczych, ale jest ich dosłownie jak na lekarstwo. Zwyczaj ubierania choinki dotarł dopiero do Grecji w 1832 roku wraz z bawarskim księciem Ottonem I Wittelsbachem, który stał się pierwszym królem w historii Grecji. Większość moich rozmóców, którzy pochodzą z kreteńskich wiosek, wspomina, iż w ich domach dekorowano własnoręcznie zrobionymi ozdóbkami (np. z kolorowych sreberek po cukierkach i innych słodyczach) ścięty w okolicznym lesie krzaczek cyprysu. W internecie są wzmianki, że na Krecie przed Wigilią kobiety zrywały gałązki z różnych drzew, wkładały do wazonów, aby się zazieleniły, a nawet zakwitły do czasu Trzech Króli. Wierzono również, że o północy zakwita bazylia - zioło ściśle związane z obrzędami religijnymi w kościole prawosławnym - która normalnie kwitnie tylko latem. Mikołaj w Święta nie przychodził. Prezentami obdarowywano się na Nowy Rok, w dzień świętego Bazylego (Ai Vasilis), który w Grecji jest patronem biednych i wszystkich ludzi w potrzebie. Również i ten obyczaj się powoli zmienia, gdyż całkiem logiczne jest, że każde dziecko woli dostać prezenty wcześniej, tak jak rówieśnicy w innych krajach Europy ;-)
Największym ciosem, były tegoroczne doświadczenia z "chlebem Chrystusa", czyli "christopsomo". Zapiski internetowe odnotowują, że na kreteńskim stole świątecznym w pierwszy dzień Świąt króluje właśnie ten odświętny bochen chleba, który w smaku raczej przypominał naszą chałkę, czy żulik, niż przaśny chleb. "Chleb Chrystusa" nosił na sobie obowiązkowo znak krzyża i orzech włoski na samym środku. Symbolizował on początek nowego życia. W smaku miał być wyborny, choć nie za słodki. Robiony z najlepszej mąki, wybornego masła, bakalii, z domieszką wody różanej, goździków i cynamonu. Na osłodę dodawano nutę miodu lub "petimezi", czyli skondensowanego syropu z winogron. Dawniej przystrajano go dodatkowymi wzorami robionymi z ciasta. Były to najczęściej kwiaty, liście, ptaki lub atrybuty majace związek z zajęciem którym parała się rodzina: gałązki oliwne lub kłosy pszenicy dla rolników, kotwice dla żeglarzy, owce dla pasterzy. Dzisiaj tak bogato zdobionych świątecznych chlebów już sie nie znajdzie! "Christopsomo" jest, a raczej był, odpowiednikiem naszego opłatka. Łamał go ojciec, głowa rodziny, i dzielił między domowników. Pierwszy kawałek był dla Chrystusa, drugi dla biednych, kolejny dla każdego z członków rodziny według jego rodzinnej hierarchii. Później, po wymieszaniu z paszą, podawał ostatnie kawałki również zwierzetom w zagrodzie. Smutne, ale chlebem chrystusowym nie połamaliśmy się w domu do którego zostaliśmy zaproszeni. Choć kupiłam go i podarowałam w prezencie, domownicy jakby nie pamiętali o tej tradycji. Być może faktycznie już jej nie znali i mogą się o niej dowiedzieć tylko z internetu... Nie chciałam pytać...
![]() |
Choinka oblepiona lampkami przed Agora w Chania. |
Największym ciosem, były tegoroczne doświadczenia z "chlebem Chrystusa", czyli "christopsomo". Zapiski internetowe odnotowują, że na kreteńskim stole świątecznym w pierwszy dzień Świąt króluje właśnie ten odświętny bochen chleba, który w smaku raczej przypominał naszą chałkę, czy żulik, niż przaśny chleb. "Chleb Chrystusa" nosił na sobie obowiązkowo znak krzyża i orzech włoski na samym środku. Symbolizował on początek nowego życia. W smaku miał być wyborny, choć nie za słodki. Robiony z najlepszej mąki, wybornego masła, bakalii, z domieszką wody różanej, goździków i cynamonu. Na osłodę dodawano nutę miodu lub "petimezi", czyli skondensowanego syropu z winogron. Dawniej przystrajano go dodatkowymi wzorami robionymi z ciasta. Były to najczęściej kwiaty, liście, ptaki lub atrybuty majace związek z zajęciem którym parała się rodzina: gałązki oliwne lub kłosy pszenicy dla rolników, kotwice dla żeglarzy, owce dla pasterzy. Dzisiaj tak bogato zdobionych świątecznych chlebów już sie nie znajdzie! "Christopsomo" jest, a raczej był, odpowiednikiem naszego opłatka. Łamał go ojciec, głowa rodziny, i dzielił między domowników. Pierwszy kawałek był dla Chrystusa, drugi dla biednych, kolejny dla każdego z członków rodziny według jego rodzinnej hierarchii. Później, po wymieszaniu z paszą, podawał ostatnie kawałki również zwierzetom w zagrodzie. Smutne, ale chlebem chrystusowym nie połamaliśmy się w domu do którego zostaliśmy zaproszeni. Choć kupiłam go i podarowałam w prezencie, domownicy jakby nie pamiętali o tej tradycji. Być może faktycznie już jej nie znali i mogą się o niej dowiedzieć tylko z internetu... Nie chciałam pytać...
Święta, Święta i po Świętach! Z powyższych opowieści wynika chyba niezbicie, że na Krecie, tak jak wszędzie chyba, ludzie coraz mniej czasu spędzają "przy szopce", a więcej na zakupach, wizytach, rewizytach i biesiadowaniu. Lokalne tradycje powoli zanikają, a na ich miejsce adoptowane są obce zwyczaje, potrawy i obyczajowość. Trochę szkoda, ale nie pozostaje mi nic innego powiedzieć jak: do siego roku! Και του χρόνου (ke tu chronu)!
PS. Również istniało ludowe przysłowie związane z prognozą pogody na 12-o dniowy okres świąteczny, od Wigilii do Objawienia Pańskiego, czyli naszych Trzech Króli. Rolnicy, pasterze i marynarze powtarzali, że wiatry walczą między sobą o to który z nich będzie przy narodzinach i przy chrzcie Chrystusa. Ten który zwycięża dyktuje warunki pogodowe od Wigilii po Objawienie Pańskie wypadające w Grecji na 6 stycznia. Wtedy właśnie w dniu święta o nazwie Theofania, Epifania lub Fotα (gr. Θεοφάνια, Επιφάνια, Φώτα) chrzci się wszelkie wody, najczęściej morskie, na pamiatkę chrztu Chrystusa w Jordanie.Ponieważ pogoda w ostatnich dniach jest oszałamiająco piękna, liczymy, że jeszcze ponad 10 dni będziemy mieli słonecznych, bez potrzeby włączania centralnego ogrzewania ;-)
PS. Również istniało ludowe przysłowie związane z prognozą pogody na 12-o dniowy okres świąteczny, od Wigilii do Objawienia Pańskiego, czyli naszych Trzech Króli. Rolnicy, pasterze i marynarze powtarzali, że wiatry walczą między sobą o to który z nich będzie przy narodzinach i przy chrzcie Chrystusa. Ten który zwycięża dyktuje warunki pogodowe od Wigilii po Objawienie Pańskie wypadające w Grecji na 6 stycznia. Wtedy właśnie w dniu święta o nazwie Theofania, Epifania lub Fotα (gr. Θεοφάνια, Επιφάνια, Φώτα) chrzci się wszelkie wody, najczęściej morskie, na pamiatkę chrztu Chrystusa w Jordanie.Ponieważ pogoda w ostatnich dniach jest oszałamiająco piękna, liczymy, że jeszcze ponad 10 dni będziemy mieli słonecznych, bez potrzeby włączania centralnego ogrzewania ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz