Niedziela Wielkanocna w kościele katolickim zbiegła się w tym roku z Niedzielą
Palmową w obrządku prawosławnym. Gdy w Polsce wszyscy zasiedli do wielkanocnego
stołu, w Grecji dopiero trwają przygotowania do Wielkiego Tygodnia.
Wczoraj przyuważyłam mężczyznę ciągnącego dwa długie i ciężkie piuropusze
liści palmowych kierując się do pobliskiego kościoła. Gdybym była świadkiem tej
sceny w innym miejscu, pewnie wskazywałoby ona na wiosenne porządki w ogródku
prywatnych lub miejscu publicznym. Nawet mogły być to porządki na placu
kościelnym, gdzie palmy sadzi się nagminnie – co nadaje otoczeniu pewnego
rodzaju majestatu. Jednak obserwowany przeze mnie człowiek wlókł z trudem
palmowe trofeum prosto do pustego wnętrza świątyni. Toż to sobota
przed Niedzielą Palmową!
W przeddzień Niedzieli Palmowej pierzastymi liśmi daktylowca kanaryjskiego przyozdabia się wnętrza kościołów, a także ich wejścia. Również zatyka się mniejsze liście za ikony. Najbogacej dekoruje się ikonę przedstawiającą wjazd Jezusa do Jerozolimy. Wystawiana jest ona w widocznym miejscu, tak aby każdy wierny mógł złożyć na niej pocałunek robiąc przy tym na piersi znak krzyża.
Po mszy ortodoksi zabierają do domu zielony
krzyżyk wypleciony z pojedyńczego liścia palmowego. Takie misternie zrobione
krzyżyki umieszczone są w wiklinowym koszyku przy wejściu do kościoła, zazwyczaj tuż obok drewnianej skrzynki na
ofiarę i cieniutkie świece zapalane przy pierwszej
modlitwie po przekroczeniu progu świątyni. Podobne, choć o wiele większe, plecione krzyże są zawieszone gdzieniegdzie
wewnątrz kościoła.
Liście palmowe w każdym kościele tworza inny wystrój – są to
niepowtarzale obrazy. Jednakże po porannej liturgii w Niedzielę Palmową wszystkie kościoły ubierane są w nowe szaty, szaty żałobne. W czerń, która przypomina, że już
czas pomyśleć o zbliżającej się Męce Pańskiej.